piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział czwarty

- Co się stało,mamo ?
/Babcia jest w szpitalu,musisz do niej jechać.
-Mam do niej teraz lecieć ?
/Musisz pojechać,bo nie wiadomo jak długo będziesz musiała tam zostać.
-Ale co się stało?
/Przyjedź do nas,wszystko ci powiem-rozłączyła się. "Po prostu cudownie.Babcia po raz kolejny w szpitalu.Co mogło się stać?"
- Coś się stało ?- z rozmyślań wyrwał mnie Marco
-Przepraszam,ale muszę już iść- wstałam od stolika i wybiegłam z kawiarni.Jak najszybciej tylko mogłam,znalazłam się w samochodzie.Odpaliłam silnik i z piskiem opon odjechałam z parkingu.Po 5 minutach byłam pod swoim,rodzinnym domem.Jadąc złamałam chyba wszystkie przepisy drogowe.Przejechałam kilka razy na czerwonym świetle,o mało co nie potrąciłam jakiegoś pieszego.
Podbiegłam do drzwi ,otworzyłam je i weszłam do środka.W salonie zobaczyłam zapłakaną mamę.Podeszłam do niej.
-Mamo,powiedz,co się stało z babcią?Czemu jest w szpitalu?
-Babcia miała zawał.Jest w śpiączce. Nie wiadomo czy się wybudzi.
-Kiedy to się stało?
- Dzisiaj,rano.Zadzwoniła do mnie pani Müller,że poszła do babci sprawdzić czy wszystko w porządku i znalazła ją nieprzytomną w kuchni.Zadzwoniła na pogotowie i okazało się,że babcia miała zawał-jeszcze bardziej się rozpłakała- I najgorsze jest to,że szef nie chce dać mi wolnego,więc ty musisz jechać do babci.
-Dobrze.Przecież mam teraz wolne,więc mogę pojechać.To ja lecę.Jak będę wyjeżdżać to wyślę ci sms-a - pożegnałam się z mamą i wróciłam do samochodu.Pojechałam do siebie.Wzięłam walizkę i zaczęłam się do niej pakować.Co chwilę zerkałam na telefon.Cały czas dzwonił do mnie Marco.Nie mogłam,a może nie chciałam odebrać? Z pewnością nie miałam sił wszystkiego mu opowiadać.Wzięłam jeszcze szybki prysznic i zrobiłam kilka kanapek na drogę.Zamknęłam mieszkanie i zniosłam walizkę do samochodu.Napisałam obiecanego sms-a mamie i wyruszyłam w drogę do Dortmundu.Po pięciu godzinach przekroczyłam już granicę.Pora wyprostować kości i wypić kawę.Zatrzymałam się na pierwszej lepszej stacji.Było po 24 i lekko byłam zmęczona,jednak chciałam dojechać do Dortmundu jeszcze tej nocy,więc kupiłam sobie kawę i rogalika francuskiego.Zjadłam,wypiłam kawę i ruszyłam w dalszą drogę.
Po czterech godzinach byłam na przedmieściach Dortmundu.Postanowiłam najpierw pojechać do domu babci.Wzięłam szybki prysznic i z powrotem wróciłam do samochodu.Pojechałam do szpitala.Na recepcji dowiedziałam się,w której sali znajduje się babcia.Na korytarzu spotkałam lekarza,więc zapytałam go o stan babci.Nie dowiedziałam się niczego nowego.Weszłam do sali,babcia leżała na łóżku,poprzypinana do pikających co chwilę maszyn.

-2 dni później-

Babcia nadal pozostawała w śpiączce.A ja kursowałam z domu do szpitala,z szpitala do domu i tak w kółko.Lekarze nie dawali babci szans,ale przecież nadzieja umiera ostatnia.Marco ciągle do mnie dzwonił ,a ja ciągle odrzucałam połączenia.Przekładałam tą rozmowę już trzy dni,bo nie wiedziałam co mu powiedzieć.Czy walnąć prosto z mostu,że moja babcia leży w szpitalu i dlatego uciekłam z tej kawiarni?Kiedy dzwonił po raz tysięczne,postanowiłam odebrać.
/W końcu ! Możesz mi powiedzieć co się stało ? Czemu wybiegłaś z tej kawiarni ? Powiedziałem coś złego?
-Nie.Przepraszam.Moja babcia jest w szpitalu,dlatego to wszystko.
/Przepraszam.
-Przecież nie masz za co przepraszać.
/Nie powinienem tyle dzwonić.Może w rekompensatę za moją nachalność,dasz się zaprosić na kawę.W prawdzie nie jestem teraz w Polsce,ale jak przyjadę...
-Jestem w Dortmundzie-przerwałam mu.
/No to tym bardziej powinniśmy się spotkać.
- Przepraszam,ale nie mogę.Muszę być przy babci.Muszę kończyć.Cześć-rozłączyłam się .
U babci byli właśnie lekarze.Ja zostałam wyproszona z sali.Po chwili wyszli.Powiedzieli,że jest szansa,że babcia wybudzi się z śpiączki.
Do późnych godzin siedziałam przy babci.Postanowiłam wrócić do domu,wziąć prysznic i trochę się przespać,bo ostatnio "jechałam" na kawie.Gdy wychodziłam z sali,usłyszałam czyjąś kłótnie.