piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział piętnasty

Pojawia się na treningu pięć minut przed czasem, jednak większość zawodników jest już na boisku. Bawią się w berka czy coś w tym rodzaju. Trener pojawia się o czasie wraz ze swoim zastępcą i natychmiast zauważa brak jednego zawodnika.
- Wie ktoś czemu Marco nie przyszedł dziś na trening?- pyta, ale żaden z piłkarzy nie odpowiada. Weronika sama chciałaby to wiedzieć. Zaczyna martwić się o Reusa. Jej myśli nie potrafią dzisiaj skupić się na obserwowaniu zachowań zawodników i trenera oraz robieniu notatek. Cały czas błądzi myślami przy osobie 24-letniego piłkarza.
Czuje, jak ktoś trąci ją w łokieć i wraca myślami na ziemię.
- Co z Marco?- pyta Robert, siada obok niej i bierze łyk wody z butelki, którą trzyma w ręku.
- Wydaje mi się, że może być przeziębiony- dziewczyna odpowiada niemal szeptem.
- Dlaczego?
- Wczoraj zamarzyła mu się kąpiel w jeziorze niedaleko mojego domu i myślę, że to może być przyczyna.
Robert zostaje przywołany przez trenera i wraca do treningu.
Po skończonym treningu Weronika wsiada do samochodu i postanawia odwiedzić Reusa. Po drodze wstępuje na małe zakupy, spodziewając się, że zastanie u blondyna pustą lodówkę. 
Wyciąga z bagażnika dwie siatki i wcześniej zamykając samochód, podchodzi pod drzwi domu piłkarza. Nigdy wcześniej nie była u niego. Naciska dzwonek i słyszy wewnątrz mieszkania ciche ding-dong. Czeka aż ktoś otworzy jej drzwi, ale nikt nie nadchodzi, dlatego postanawia sama wejść do środka. Ostrożnie chwyta klamkę i rozwiera drzwi. 
- Jest tu ktoś?- pyta niepewnie.
- Wchodź- słyszy cichy głos w głębi domu. Nabiera większej pewności siebie i przestępuje próg. Zamyka za sobą drzwi i rozgląda się po przedpokoju. Wiesza torebkę i płaszcz na jednym z wieszaków przymocowanych do ściany. Woła jego imię, ale odpowiada jej tylko kichnięcie. Powoli wchodzi wgłąb apartamentu. Dociera do wielkiego salonu, połączonego z dużą kuchnią. Cały salon jest przeszklony, jednak wszystkie rolety są spuszczone. W pomieszczeniu panuje półmrok. Zauważa Reusa, leżącego na kanapie. Znów kichnięcie. 
- Doigrałeś się. 
- Przecież nic mi nie jest. 
I kolejne kichnięcie. 
- Właśnie widzę. Mierzyłeś temperaturę?- pyta zmartwiona i siada na podłodze obok sofy, na której leży piłkarz. 
- Tak, nie jest za wysoka, 37,5.
- Jadłeś coś?- zadaje kolejne, ale blondyn jedynie kręci przecząco głową.- Zrobię ci rosół, to zawsze pomaga. 
Dziewczyna wstaje i kieruje się w stronę kuchni, po drodze zabierając pozostawione przy ścianie torby z zakupami. Staje przy kuchennym blacie i już wie, że to nie będzie takie łatwe. Sama nie da sobie. Raczej nigdy nie zostanie szefem kuchni, ale jest jeszcze jeden problem.
- Chyba musisz mi powiedzieć, co gdzie jest, bo nie chciałabym grzebać ci po szafkach- mówi i nagle czuje oddech piłkarza na karku. Jej serce niewiarygodnie szybko przyspiesza.
- A czego potrzebujesz?- pyta Reus i sięga po szklankę, do której nalewa sobie wody.
- Napewno jakiegoś garnka. A ty powinieneś pić tylko i wyłącznie herbatę z cytryną i miodem!
Blondyn otwiera szufladę i wyciąga z niej wspomniany przedmiot.
- Taki wystarczy?- dziewczyna kiwa głową.- A propos tej herbaty, to niestety nie mam miodu ani cytryn.
Weronika wyciąga z siatki miód i kilka cytryn.
- Już masz. Idź się położyć, zrobię ci herbatę i za chwilę ją przyniosę.
Po części czuje się winna za to, że Reus jest teraz przeziębiony. To ona wymyśliła tą głupią wycieczkę, ale nigdy nie wpadłaby na to, że on będzie chciał wskoczyć do tego jeziorka.
Marco kieruje się w stronę kanapy, a Weronika nalewa wody do czajnika. Zanim czajnik się wyłącza, udaje je się również garnek napełnić wodą i postawić go na kuchence. Z szafki, z której piłkarz wyciągnął szklankę, dziewczyna wyciąga kubek. Nalewa do niego wrzątku i wrzuca herbatę. Ponieważ musi poczekać chwilę z dodaniem cytryny i miodu, wrzuca w tym czasie do garnka kurze udko i wsypuje przyprawy. Robi kilka kanapek, bo wie, że zapewne Marco niczego nie zdążył jeszcze zjeść. 
Po wyciśnięciu cytryny i dodaniu miodu, bierze talerz z kanapkami i kubkiem, i udaje się do salonu. Stawia herbatę wraz z talerzem na stoliku i siada na fotelu. 
- Może zanim rosół się ugotuje,obejrzymy jakiś film? 
Blondyn kiwa głowa na zgodę. Weronika wybiera jakiś film. 

Kiedy film się kończy, podnosi się z fotela i zauważa, że piłkarz zasnął. Cicho przechodzi do kuchni i kosztuje zupy. Ponieważ wydaje jej się za mało ostra dodaje soli i pieprzu. Czeka jeszcze kilka minut i wyciąga talerz. Nalewa do niego zupy, zabiera go i idzie do salonu. Kładzie go na stoliku i lekko szturcha Reusa, żeby go obudzić. Marco podnosi się ospale. 
- Zupa gotowa. Mam nadzieję, że będzie ci smakować. 
Reus bierze łyżkę zupy i smakuje jej.
- I jak? - pyta zniecierpliwiona Weronika.
- Całkiem niezła- odpowiada piłkarz i chytrze się uśmiecha.
Dziewczyna biegnie do kuchni, nalewa sobie zupy i udaje się spowrotem do salonu. Siada i kosztuje zupy. Już wie, że blondyn ją oszukał.
- Przecież ta zupa jest ochydna. Nie nadaję się do gotowania. Mogłam cię otruć!
Zabiera mu talerz sprzed nosa i zanosi go do kuchni. Już wie, kto zrobi najlepszy rosół pod słońcem.
-Marco, za dwie godziny jestem spowrotem. Zjedz te kanapki i spróbuj zasnąć. Potrzebujesz snu- krzyczy z przedpokoju, gdzie zakłada kurtkę. Wychodzi z domu i szybko wsiada do samochodu, bo na dworze zdążyło już strasznie się rozpadać.
Kierunek- dom pani Mueller.

~*~

Wraz z dziesiątką pozostałych zawodników i jedenastką drużyny przeciwnej wychodzi na murawę. Jego występ w tym meczu stał pod wielkim znakiem zapytania. Ale Weronika zrobiła wszystko, aby zagrał. Podobał mu się sposób, w jaki się o niego troszczyła. Chciałby, aby takie momenty zdarzały się częściej w jego życiu. 
Tradycyjnie wchodzi na boisko prawą nogą. Kibice nigdy nie pozwalają na tym stadionie o sobie zapomnieć. Kocha tą atmosferę, ten stadion, tych ludzi, ten klub. Nie pozwoliłby nikomu zabrać mu tego. To jego miasto. W nim się urodził, tutaj się wychował i dla niego chce grać. Grać i wygrywać. 

~*~

Siada na miejscu, gdzie teoretycznie nie powinno jej być. To miejsce dla trenera, sztabu i zawodników rezerwowych. Ale jest, ze względu na swoje zadanie. Ma bacznie obserwować piłkarzy i trenera. I wszystko notować.
Mecz się zaczyna i już w trzeciej minucie sędzia pokazuje zawodnikowi z Hannoveru żółty kartonik. Dyktuje również rzut karny. Na linii jedenastego metra piłkę ustawia zawodnik Borussi z numerem 11. Stadion na chwilę cichnie, ale mija kilkanaście sekund i piłka znajduje się w bramce. Kibice szaleją, wiwatują, choć tak naprawde to dopiero początek meczu i wszystko jeszcze może się zdarzyć.

~*~

- Spotykamy się jak zwykle w Acqua'i o 20?
Wszyscy zawodnicy twierdząco kiwają głową.
- Marco, tylko przyprowadź w końcu jakąś dziewczynę- szepcze Nuri,a Reus uśmiecha się szeroko.
- Co ty, przyprowadzę swojego chłopaka!- odpowiada i wychodzi z szatni.

~*~

Siada z kubkiem herbaty na kanapie. Ma zamiar napisać choć część artykułu. Ma już trochę informacji, więc zabiera się do pracy. Jednak zdąża napisać jedynie jedno zdanie, a już słyszy dzwonek do drzwi. Ciężko wzdychając, podnosi się i udaje do przedpokoju. Przekręca kluczyk w zamku i otwiera drzwi. Niespecjalnie dziwi ją widok Reusa. Od pewnego czasu bywa w domu jej babci częstym gościem. I to nawet ją cieszy. Nawet zbyt bardzo. 
- Cześć. Mogę wejść?- pyta blondyn, Weronika twierdząco kiwa głową, a on wchodzi do środka. Weronika zamyka za nim drzwi i idzie do salonu. 
- Co cię do mnie sprowadza? 
- Mamy z chłopakami taką, można to chyba tak nazwać, tradycję. Jeśli wygrywamy mecz i jeżeli trener się na to godzi, to spotykamy się i może trochę imprezujemy. 
- Trochę?- pyta Weronika z rozbawieniem. 
- Troszeczkę - odpowiada Reus z śmiechem. 
- A co ja mam z tym wspólnego?
- Jesteś zaproszona. I nie próbuj się wymigać!
- Dobra, ale kiedy to się zaczyna? 
- Wiesz... Mam nadzieję, że wyrobisz się w pół godziny. 
- Nie ma takich szans. Nie doprowadzę się do porządku w 30 minut- tłumaczy dziewczyna, wskazując na swój strój. Jest ubrana w szare dresy, a włosy związane są w niedbałego koka. 
- Wierzę w ciebie- mówi z pokrzepieniem piłkarz. 
-Bardzo śmieszne- odpowiada brunetka i pokazuje Marco język. 
- Ale jeśli chcesz zdążyć, to powinnaś już zacząć! 
- Co racja, to racja! Ale musisz dać mi więcej czasu! 
- Dobrze, poczekam, ile będzie trzeba! Nie ucieknę- odpowiada blondyn i zaczyna się śmiać. 
- Zrób sobie herbatę czy coś innego. Wiesz, co gdzie jest - mówi dziewczyna, wchodząc po schodach. 
Mission impossible czas zacząć!

~*~

Marco parkuje samochód praktycznie przed samym wejściem, po czym wysiadają z samochodu. Weronika idzie przodem. Kiedy podchodzi do drzwi, już sięga po klamkę, ale męska dłoń wyciąga się zza jej pleców i otwiera drzwi przed nią. 
- Bardzo proszę, szanowną panią- blondyn uśmiecha się szeroko. 
- Bardzo dziękuję, szanownemu panu!- Weronika odpowiada również uśmiechem. 
Oddają swoje płaszcze w szatni i kelner prowadzi ich do jednej z zamkniętych sal restauracji. Reus rozgląda się po pomieszczeniu, próbując wypatrzeć gdzieś w tłumie Nuriego. Ale nigdzie go nie dostrzega. Ktoś klepie go po ramieniu. 
- Myślałem,że nie przyjdziesz!- krzyczy Sahin, aby Reus potrafił wśród głośnej muzyki go usłyszeć. 
- Przepraszam, ale... - Marco ogląda się za siebie, ale Weroniki tam nie ma. Zniknęła. Zaczyna rozglądać się po parkiecie. 
- Kogo szukasz?- pyta ktoś. Potrafiłby rozpoznać ten głos wszędzie. 
- Właśnie ciebie! Gdzie się podziewałaś?
- Musiałam przypudrować nosek- odpowiada brunetka i puszcza do Reusa oczko. Piłkarz nie potrafi oderwać od niej wzroku. Kiedy schodziła już gotowa po schodach, jego serce dostało chyba palpitacji. Wygląda cudownie w małej czarnej, która idealnie podreśla jej figurę,a szczególnie długie nogi.
- Nuri!- woła Dortmuńczyk, by Sahin zwrócił na niego uwagę.- Właśnie dlatego się spóźniliśmy! Weronika potrzebowała dość dużo czasu na przyszykowanie się!
Brunetka uderza Reusa torebką w ramię. 
- Marco, jak na chłopaka to ta pani wygląda dość seksownie- mówi Nuri,a Weronika spogląda na Marco pytająco. Reus odpowiada jedynie szerokim uśmiechem. 
- Chodźcie! Wszyscy już czekają! 
Nuri rusza przodem. Marco łapie dziewczynę za rękę i zaczyna przedzierać się przez tłum, podrygujących w rytm muzyki, ludzi. 

~*~

Gdzie oni są? Spóźniła się czy co? Rozgląda się po terminale. Dostrzega idącego w jej stronę Matsa. 
- Gdzie wy jesteście?- pyta zdenerwowana jednak Hummels jedynie bierze jej walizkę i szybkim krokiem rusza. Dziewczyna podąża za obrońcą, jednak musi co jakiś czas podbiegać, żeby dotrzymać mu kroku.
- Mats, o co chodzi?- pyta, ale znowu nie dostaje odpowiedzi.- Mats, odezwij się!
Hummels jedynie uśmiecha się pod nosem i nic nie mówi. Dochodzą do samolotu. Weronika zatrzymuje się przy schodach, ale Mats nie zauważa tego i wchodzi na kilka stopni. Odwraca się i spogląda na dziewczynę pytającym wzrokiem. 
- No chodź! - mówi, zbiega i łapie ją za rękę. Wchodzą razem do samolotu, ale nikogo tam nie ma. 
- Gdzie reszta?- dziewczyna pyta, po dokładnym zlustrowaniu każdego miejsca. Spogląda na Matsa i wtedy piłkarze wyskakują z pomieszczenia pilotów, śpiewając "Sto lat". Zapomniała o własnych urodzinach, ale skąd oni o nich wiedzieli? 
Dziękuje wszystkim za życzenia i pamięć. Prosi stewardessę, o włożenie róż do wody. Zapinają pasy i wylatują do Londynu. Po zwycięstwo. 

---


Nie wiem czy to powrót na stałe czy chwilowy napływ weny. Mam nadzieję, że ta pierwsza opcja, bo jak wy, chciałabym poznać dalszą historię szalonej dwójki naszych bohaterów. Do następnego!