wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział siedemnasty

Dwie kobiety siadają przy ulubionym stoliku jednej z nich. Obie uśmiechają się szeroko. Kiedy do ich stolika podchodzi kelner, blondynka zaczyna z nim flirtować. Na twarzy Weroniki pojawia się jeszcze większy uśmiech. Tęskniła za swoją przyjaciółką. Gdy mieszkała jeszcze w Warszawie, spotykały się prawie codziennie, a takie sytuacje były na porządku dziennym.
Zamawiają dwie latte macchiato. Czekają  aż kelner odejdzie z rozpoczęciem rozmowy. 
- To gdzie ten twój lowelas? Słyszałam, że jest bardzo przystojny i w dodatku strasznie wysportowany- odzywa się blondynka i uśmiecha się zadziornie. 
- Po pierwsze: nie jest lowelasem; a po drugie: nie jest mój! Widzę, że Julka o wszystkim już ci opowiedziała- odpowiada brunetka i śmieje się, a przyjaciółka jej wtóruje. 
- On nie jest mój. Wcale nic do niego nie czuję. Niczego mi nie wmawiajcie- naśladuje brunetkę Andżelika. - Znam cię za dobrze. Nie uwierzę w to. Może on tego nie widzi, ale mnie nie będziesz karmić tymi kłamstwami. Przyjechałam tutaj z misją specjalną i mam zamiar ją zrealizować. Nieważne, jak długo będziesz się upierać, ja i tak wyjdę na swoim- mówi i szeroko się uśmiecha. 
- Czy wy powariowałyście? Czy może zmieniłyście zawód i zamiast prawnikami zostałyście swatkami? - śmieje się brunetka. 
- Kochana, nie zamierzam dać ci spokoju. Albo powiesz mu o tym, co do niego czujesz, albo będę jęczała ci nad uchem do końca twojego marnego życia. 
Do stolika dziewczyn podchodzi kelner i kładzie dwa kubki kawy na stoliku. Andżeliką dziękuje mu, uśmiechając się przy tym uwodzicielsko. Weronika teatralnie przewraca oczami i wzdycha. 
Dziewczyny nie wracają do tematu piłkarza. Rozmawiają o codziennych sprawach i wspominają czasy liceum. Kiedy Weronika idzie do toalety, nie spodziewa się, że jej przyjaciółka przygotuje dla niej niespodziankę. 
- Marco przyjdzie dzisiaj na kolacje- informuje brunetkę Andżelika. Weronika spogląda na dziewczynę niepewnie. - Zostawiłaś telefon, więc postanowiłam do niego zadzwonić i go zaprosić. Muszę go chyba poznać! 
- Wariatka- rzuca Weronika i wybuchają śmiechem. 

~*~ 

- Dobrze wyglądam?- pyta blondynka, kiedy staje przed schodami i dłonią wygładza sukienkę. Andżeliką ubrana jest w krótką, czerwoną sukienkę z rozkloszowanych dołem. Dodatkowo strój doskonale podkreśla kobiece kształty blondynki. 
- Wystroiłaś się, jakbyś czekała na mężczyznę swojego życia- odpowiada Weronika i uśmiecha się szeroko. 
- Wiesz, skoro ty go nie chcesz, to może ja sobie go wezmę- komentuje blondynka i spogląda na swoją przyjaciółkę. Nie ujęła tych słów przypadkowo. Chce sprawdzić, jak zareaguje na nie Weronika. 
- Proszę bardzo. Jest wolnym mężczyzną- odpowiada Weronika, próbując, jak najbardziej ukryć złość. Układa na stole przyniesioną miskę z sałatką i ze zdenerwowania poprawia sztućce. Andżelika siada na jednym z krzeseł i bacznie obserwuje brunetkę. 
- Kogo chcesz oszukać? Jesteś wściekła jak osa, a powiedziałam tylko, że mogłabym z nim być... 
Blondynce przerywa dzwonek do drzwi. Weronika rusza ku drzwiom, ale zatrzymuje ją Andżelika. 
- Dokończymy tą rozmowę później!- mówi, a Weronika przewraca oczami i biegnie otworzyć drzwi. Zaraz za nią znajduje się Andżelika. 
Brunetka przekręca kluczyk w zamku, naciska klamkę, a zaraz przed sobą ma piłkarza. Ubrany jest w czarną koszulę i ciemne spodnie. 
- Cześć! Dziękuje bardzo za zaproszenie- odzywa się blondyn i szeroko się uśmiecha. Weronika gestem ręki zaprasza Reusa do środka i zamyka za nim drzwi. 
- Chciałabym przedstawić ci moją przyjaciółkę, Andżelikę- mówi po niemiecku brunetka i wskazuje na przyjaciółkę.  
- Mogłabyś powtórzyć imię?- pyta piłkarz i uśmiecha się niepewnie. Weronika już otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale przeszkadza jej blondynka. 
- Wystarczy Angie- odpowiada Andżelika. 
- Mówisz po niemiecku?
- Tak się złożyło. Bardzo miło mi cię poznać- oznajmia blondynka i całuje piłkarza na powitanie w policzek. 
- Skoro już się poznaliście, to zapraszam na kolacje- odzywa się Weronika, uśmiechając się od ucha do ucha. Prowadzi przyjaciółkę i piłkarza do jadalni, gdzie zajmują miejsca.
Miło gawędzą podczas spożywania posiłku. Kiedy kończą, Andżelika i Marco udają się do salonu, a Weronika sprząta po kolacji i przygotowywuje deser. Po skończeniu przygotowań, brunetka zabiera pucharki z lodami na tacę i zmierza w kierunku salonu. Ponieważ obie ręce ma zajęte, musi otworzyć drzwi, pomagając sobie nogą. Ale, gdy troszczkę je odchyla, widzi, jak Andżelika zbliża się do piłkarza i delikatnie całuje go w usta. Weronika nie wierzy własnym oczom. Cicho odkłada tacę i równie cicho przechodzi do przedpokoju, ubiera buty, kurtkę i wychodzi z domu. Nie spodziewała się, że blondynka może zrobić coś takiego, że posunie się tak daleko. Nie rozumie samej siebie. Dlaczego tak zareagowała? Przecież z piłkarzem nie łaczy jej nic poza przyjaźnią...
Powoli zbliża się ku Phoenix See.

~*~ 

Blondyn odrywa się od dziewczyny. Spogląda na nią pytająco, kiedy słyszy trzaśnięcie drzwi.
- Co to miało być?- pyta piłkarz.
- Chciałam coś sprawdzić. Ale nie martw się, nie będę próbowała tego powtórzyć- odpowiada blondynka i uśmiecha się do niego szeroko.
- Zrobiłaś ze mnie swojego królika doświadczalnego?- śmieje się Reus i dodaje:- Aż tak źle całuje?
- Nie było aż tak źle- wtóruje mu dziewczyna- Jeśli miałabym listę"najlepiej całujących chłopców" byłbyś gdzieś w pierwszej piątce. Pewnie słyszałeś, że lubię uwodzić facetów.
- O, tak. Weronika coś o tym wspominała.
Znowu słychać śmiech tej dwójki.
- Ale na mnie nie podziała twój urok.Moje serce jest już zajęte. Także tym pocałunkiem nic nie zdziałasz.
- Bardzo żałuję. Ale chyba wiem,kto zajął twoje serduszko.
- Nie znasz jej- zaprzecza blondyn, ale Andżelika wbija w niego swój wzrok.
- Och, mogłabym się o to kłócić. Widziałam, jak na nią patrzysz podczas kolacji. Nie jestem aż tak ślepa jak ona- odpowiada dziewczyna i uśmiecha się triumfalnie, wpatrując się w piłkrza i widząc jak on opuszcza głowę, niczym małe dziecko i nerwowo bawi się palcami.
- Gdzie Weronika?- zadaje pytanie blondyn, przypominając sobie trzaśnięcie drzwi i jednocześnie chcąc zmienić temat.
- Wydaje mi się, że wyszła po coś na zakupy.Ale wydaje mi się, że lepiej będzie, jeśli już pójdziesz.
Reus nie rozumie Andżeliki, ale żegna się z nią i posłusznie wychodzi.
Andżelika wie, dlaczego Weronika opuściła dom. Widziała ją, kiedy stała w drzwiach. Siada na kanapie i czeka.
Po godzinie blondynka słyszy, jak ktoś wchodzi do domu.
- W końcu jesteś!- krzyczy, ale nikt jej nie odpowiada.
Podnosi się i przechodzi do przedpokoju, w którym Weronika ściąga buty.
- Gdzie byłaś?- pyta Andżelika, ale brunetka tylko ją mija i wchodzi do kuchni. Idzie za nią. Weronika nalewa sobie wody do szklanki i powoli ją pije. Nie zamierza odpowiadać na pytania przyjaciółki. Najlepiej byłoby, gdyby Andżelika wróciła do Polski. Wie, że nie powinna aż tak złościć się na blondynkę, ale miały zasadę, która obowiązywała je od liceum. Dlaczego Andżelika ją złamała?
- Rozumiem, że teraz nie będziesz się odzywać...
Na chwilę przerywa, ale po chwili dodaje:
- Wiesz, że ja go pocałowałam, żeby coś ci udowodnić? 
Weronika stoi odwrócona w kierunku okna. Ale kiedy słyszy, co mówi jej przyjaciółka, odwraca się do niej. 
- Niby co? Że potrafisz zdobyć każdego faceta? 
- Nie. Pamiętam o naszej zasadzie. Ale z innego. Zastanawiałaś się, dlaczego jesteś tak wściekła i zazdrosna? Mogę ci pomóc odpowiedzieć na to pytanie. Kochasz go! Zrozum to w końcu, zanim jakaś laska sprzątnie ci go sprzed nosa. 
Weronika podchodzi do kuchennych drzwi, otwiera je i wpuszcza Simbę do środka.
- Pojutrze muszę jechać w służbowej sprawie do Stuttgartu. Załatw sobie bilet na samolot lub pociąg. Chyba, że wolisz tutaj zostać. Dla mnie to bez różnicy. Idę spać. Dobranoc- mówi brunetka, nie spoglądając ani razu na blondynkę. Bierze szczeniaka na ręce i wychodzi z kuchni. Kiedy wchodzi do sypialni, odkłada Simbę na łóżko, zamyka za sobą drzwi i przekręca kluczyk w zamku. Kładzie się na łóżku i wpatruje się w sufit. Jej myśli krążą wokół tego, co się wydarzyło. Nawet nie orientuje się, kiedy zasypia. 

~*~ 

Dziewczyny wysiadają z samochodu brunetki i wchodzą na lotnisko. Udają się na halę odlotów i siadają tam na krzesełkach. Od momentu, gdy usiadły razem do śniadania nie odzywają się od siebie. Obie wiedzą, że powinny przeprosić tą drugą. Blondynka zrozumiała, że nie powinna była tak robić. Mogła pokazać przyjaciółce, że Reus jest dla niej ważny inaczej. 
Weronika z kolei wie, że nie powinna tak reagować na to, co zobaczyła. Mogła przyjąć to ze spokojem. Teraz Andżelika nie da jej spokoju. 
Kiedy słyszą komunikat, podnoszą się i zmierzają w stronę odprawy. 
- Przepraszam, że tak zareagowałam. Nie powinnam się tak zachowywać. Jest mi strasznie głupio, że tak się na ciebie wkurzyłam- jako pierwsza odzywa się Weronika, patrząc na swoją przyjaciółkę. 
- Ja też muszę cię przeprosić. Głupio wyszło, że go pocałowałam. Mogłam tylko z tobą porozmawiać- mówi blondynka i przytula Weronikę. 
- Nie gniewaj się na niego. To nie jego wina. Rzuciłam się na niego, nie spodziewał się tego i dlatego tak wyszło- dodaje Andżelika, kiedy odsuwa się od brunetki. 
- Postaram się. Leć już, bo się spóźnisz- pogania przyjaciółkę Weronika i macha jej na pożegnanie. Andżelika znika pomiędzy innymi, oczekującymi na odprawę, ludźmi. 

~*~ 

Słyszy dzwonek do drzwi. Właśnie przygotowuje sobie coś do jedzenia. Wyciera ręce w ścierkę i kieruje się w stronę przedpokoju. Spogląda przez okno i widzi samochód Weroniki, zaparkowany na podjeździe. Przekręca kluczyk w zamku i otwiera drzwi. 
- Cześć- wita się Weronika, trzymając Simbę na rękach. 
- Cześć. Wchodź do środka- zaprasza ją gestem ręki, ale ona kiwa przecząco głową. 
- Mam do ciebie prośbę. Mógłbyś zająć się na tydzień Simbą? Wyjeżdżam do Stuttgartu, a nie chcę zostawiać go samego w domu. Zgadzasz się?
- Pewnie- odpowiada blondyn, a dziewczyna podaje mu psa. 
Marco wydaje się, że Weronika ma jakiś dystans do niego. Zachowuje się całkowicie inaczej. Coś jest nie tak, myśli. 
- W bagażniku mam jeszcze jego legowisko, miski do jedzenia, jakieś zabawki i smycz. Pójdę po nie- mówi brunetka i chce zejść po schodkach, ale zatrzymuje ją piłkarz, łapiąc dziewczynę za nadgarstek. 
- Co się stało?- pyta ją i spogląda Weronice w oczy, ale ona szybko opuszcza głowę i wyrywa rękę blondynowi. 
- Nic- odpowiada i udaje się do samochodu. 
Reusa kłuje chłód, z jakim Weronika kieruje do niego słowa. Zastanawia się, co jej się stało. 
Brunetka wyciąga karton z najpotrzebniejszymi rzeczami szczeniaka i udaje się z nimi pod drzwi, i tam je kładzie. 
- W Stuttgarcie gra Leitner. Pozdrów go ode mnie. Zadzwonię wieczorem, żeby zapytać, jak minęła ci pozdróż- odzywa się blondyn, chcąc przerwać niewygodną dla niego ciszę. 
Weronice natomiast ta cisza odpowiadała. Sama po chwili nie rozumiała, dlaczego zachowuje się wobec Marco tak chłodno. Być może było to jej reakcja obronna na to, co się wydarzyło. 
Lecz Marco nie wie, że Weronika widziała jego pocałunek z Andżeliką. Był pewien, że chwilę wcześniej wyszła do sklepu i o niczym nie wie. 
- Nie. Ja zadzwonię. Do zobaczenia- odpowiada, nie spoglądając na blondyna. Głaszcze Simbę po głowie, po czym podchodzi do samochodu i do niego wsiada.
Marco i Simba patrzą, jak dziewczyna odjeżdża i już za nią tęsknią.

~*~ 

Po dwugodzinnym czekaniu na spóźniony samolot i po godzinnym locie, Weronika zmęczona wsiada do taksówki. Podaje kierowcy adres hotelu, w którym ma się zatrzymać. Taksówka rusza, a brunetka opiera głowę o szybę samochodu. Zaczyna intensywnie myśleć nad tym, jak potraktowała piłkarza. Może nie powinna być wobec niego taka zimna? Nie potrafi wybaczyć Andżelice, a szczególnie jemu, że pozwolił się jej pocałować. Ale czemu miałby zrobić inaczej? Przecież ona i blondyn są tylko przyjaciółmi... 
Z przemysleń wyrywa ją głos taksówkarza, który informuje o tym, że dotarli na miejsce. Weronika płaci za przewóz i wysiada z samochodu. Czeka, aż kierowca wyciąga z bagażnika jej walizkę, dziękuje mu i taksówka odjeżdża. Dziewczyna czuje, że jej telefon wibruje. Wyciąga go z kieszeni jeansów i odbiera. Podczas rozmowy łapie za rączkę walizki i wchodzi na ulicę, nie rozglądając się. I kiedy jest już na jezdni, patrzy w prawo. Samochód szybko zbliża się w jej kierunku i raz po razie trąbi.
- Uwaga!- słyszy i nagle czuje, że ktoś popycha ją do przodu. Weronika przewraca się na trawę, a ktoś kto ją popchnął, ląduje na niej. Ten "ktoś" szybko się jednak podnosi i Weronika może zobaczyć, że osoba, która jej pomogła, jest wysokim, wysportowanym brunetem o zielonych oczach. Brunet podaje Weronice rękę i pomaga jej wstać. 
- Mógłby pan czasami uważać!- odzywa się dziewczyna, otrzepując się z trawy. 
- Właśnie uratowałem pani życie, a pani zamiast mi podziękować, wydziera się na mnie! Z tym się jeszcze nie spotkałem! 
- Dziękuje? Lepiej?- patrzy na chłopaka, a później robi krótki remanent swojego ubioru. Zauważa, że jej białe spodnie nie są już białe, lecz przyprały barwę zielonkawą i na jednym kolanie powstała pokaźnych rozmiarów dziura. 
- No i brawo! Jeszcze zniszczył mi pan spodnie!
- Po pierwsze: lepiej chyba dalej żyć i mieć zniszczone spodnie. Może pani kupić sobie przecież nowe, a po drugie: może mnie pani w ramach podziękowania zaprosić na jakąś kawę albo, mając na uwadze porę, na kolację. To już zależy od pani wyboru- odpowiada brunet i uśmiecha się szeroko. 
- Ja mam pana zaprosić?
Patrzy na chłopaka i krzyżuje ręce na klatce piersiowej. 
- Mhmmm...
- Mam mieszkać w tym hotelu, więc może spotkamy się za pół godziny w hotelowej restauracji? 
- Za pół godziny? Zamierza mi pani zwiać? Czy może wpaść pod kolejny samochód?- pyta żartem chłopak. Powoduje to pojawienie się na twarzy Weroniki wielkiego uśmiechu. 
- Nie. Chciałabym się odświeżyć i przede wszystkim przebrać- odpowiada, wskazując na swój strój. 
- Dobrze, zgadzam się. Ale musi mi pani zdradzić chociaż swoje imię. Gdyby odechciało się pani ze mna spotkać, znajdę panią na recepcji. 
- Weronika- mówi i wyciąga w kierunku chłopaka rękę. 
- Moritz. 

Dobra, dobra. Jest i kolejny rozdział! Mam nadzieję, że wam się spodoba. 

czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział szesnasty

Pisanie idzie jej szybciej niż myślała. Pomimo presji jaka na nią ciąży, idzie jej to błyskawicznie. Musi jeszcze dzisiaj wysłać artykuł Martinowi. Od kiedy pamięta, marzyła o tym, by zostać dziennikarką. A jeszcze bardziej cieszy ją fakt, iż może połączyć swoją pasję z pracą. Cieszy ją, że może pisać o sporcie, o czymś co rzeczywiście ją interesuje.
Siedzi na kanapie z laptopem na kolanach i pracuje. Simba leży na fotelu, bacznie obserwując swoją właścicielkę. Kiedy słyszy dźwięk dzwonka, zrywa się i  biegnie do drzwi.
- Jeszcze gdybyś potrafił otworzyć...- wzdycha dziewczyna i zaczyna się śmiać. Zanim zdąża wstać, gość jest już w salonie.
- Hej! Mam coś dla ciebie- mówi blondyn, uśmiecha się i podnosi przyniesioną przez siebie torbę. Dziewczyna spogląda na niego zdezorientowana.
- Jak wszedłeś?- pyta zdziwiona.
- Twój pies jest na tyle inteligentny, że potrafi przekręcić kluczyk w zamku- piłkarz odpowiada z powagą, ale kiedy widzi jeszcze bardziej niepewny wzrok Weroniki, wybucha śmiechem.- Mówiłem ci już, żebyś zamykała drzwi na kluczyk! Przyniosłem jedzenie, bo wydaje mi się, że pracujesz od rana i nie zdążyłaś jeszcze niczego zjeść.
Dziewczyna kiwa głową i podchodzi do stołu. Siadają i zaczynają jeść. Po posiłku dziewczyna zabiera naczynia, ale Marco ją zatrzymuje.
- Daj spokój, ja to posprzątam. Wracaj lepiej do pracy. Później wyprowadzę jeszcze Simbę- mówi i uśmiecha się, a dziewczyna obdarowuje go pocałunkiem w policzek. Odwraca się i wraca na kanapę, a piłkarz udaje się do kuchni.
Po kilku minutach słyszy, jak Reus nawołuje psa. 
- Za pół godziny jesteśmy spowrotem- mówi blondyn. Zapina smycz do obroży Simby i po chwili brunetka słyszy trzaśnięcie drzwi. Wraca do pracy. 
Kiedy, po dwóch godzinach, czyta skończony tekst i wysyła go do Martina, Marco i Simby jeszcze nie ma. Zaczyna się martwić. Gdyby tego było mało, zdażyło się już nieźle rozpadać. Już chce dzwonić do piłkarza, lecz słyszy, że ktoś wchodzi do domu. Słychać, jak mokre łapy pieska uderzają o podłogę. Do salonu wchodzi Marco, z którego woda ścieka strumieniami.
- Gdzie byliście tak długo?- pyta rozbawiona dziewczyna. 
- Ledwo wyszliśmy na ulicę, zaczęło lać. Chciałem wrócić, ale Simba mi uciekł. Złapałem go dopiero w parku. Weszliśmy do jakiejś kawiarni i przeczekaliśmy deszcz. Wracamy i jakieś dwie ulice stąd znowu zaczęło padać. 
- To się nazywa szczęście!- odpowiada dziewczyna i wybucha śmiechem, a piłkarz jej wtóruje. - Idź się przebrać, a ja pójdę wykąpać Simbę. Całe szczęście, że nie jest jeszcze normalnych rozmiarów! Wiesz, gdzie są ręczniki, prawda? 
Blondyn twierdząco kiwa głową. Weronika przywołuje do siebie szczeniaka i bierze go na ręce. Wchodzi z nim po schodach i udaje się do łazienki.  Kładzie psa do wanny i zaczyna go opłukiwać. Simba zaczyna merdać ogonem. Nie spodziewała się, że w ciagu tak krótkiego czasu zdąży pokochać to zwierzę. Nie potrafiłaby wyobrazić sobie teraz swojego życia tutaj bez niego. No i oczywiście bez jeszcze jednej osoby. 
- Pomóc ci może? - słyszy dziewczyna i odwraca się w kierunku drzwi. Stoi w nich piłkarz przepasany jedynie ręcznikiem. Weronika zaczyna zastanawiać się, czy on może już zorientował się, że jej zaczyna brakować tchu, kiedy widzi jego nagi tors. 
- Nie, ale możesz zejść i zrobić coś do picia, dobrze? 
- Nie ma problemu. 
Reus puszcza jej oczko i wychodzi z łazienki. Weronika wylewa płyn na sierść Simby, a on jeszcze mocniej zaczyna merdać ogonkiem. Szybko kończy kąpiel psa, zaczyna go płukać. Kiedy odkłada prysznic, pies wyskakuje z wanny i ucieka z łazienki, pozostawiając za sobą mokre ślady. Weronika rusza w pogoń za nim. Simba zatrzymuje się przed schodami, bo nie potrafi jeszcze po nich schodzić, ale znajduje przy ścianie listwę, po której zjeżdża na dół. Weronika zaczyna się śmiać i rusza w dalszy pościg za szczeniakiem. Wbiega za nim do kuchni, ale piłkarz zdążył już go złapać i się śmieje. 
- Beze mnie byś zginęła! 
- Na pewno! 
Dziewczyna bierze na swoje ręce psa i wyciera go, przyniesionym przez nią, ręcznikiem. 
Dziewczyna otwiera drzwi w kuchni, które wychodzą na taras i razem z Simbą wychodzą na zewnątrz. Weronika siada na fotelu, a pies biegnie wgłąb ogrodu. 
- Telefon!- krzyczy Reus z kuchni. 
- Mógłbyś odebrać?
Po chwili na tarasie pojawia się Marco z telefonem w ręku. 
- Martin. Chyba jest zadowolony- mówi i uśmiecha się, podając komórkę Weronice. 
Dziewczyna przykłada telefon do ucha i od razu słyszy pochwały. 
- Musisz przyjść pojutrze, ponieważ powinnaś uczestniczyć w projektowaniu całej gazetki. 
Kończą rozmowę, a Marco pojawia się z szklankami zimnego napoju. Jak na październik temperatura jest naprawdę wysoka. 

~*~

Budzi ją dzwonek do drzwi. Simba zrywa się z łóżka i zaczyna szczekać. Podbiega do drzwi, ale nie może wyjść z sypialni, ponieważ drzwi są zamknięte. Weronika wstaje, bierze Simbę na ręce i ,uprzednio sprawdzając, która jest godzina, wychodzi z pokoju. Schodzi po schodach i staje przed drzwiami. Przekręca kluczyk w zamku, pociąga za klamkę, a przed nią ukazuje się Reus wraz z małym dzieckiem. 
- Chyba cię obudziłem- mówi lekko speszony piłkarz. 
- Nie, dobrze, że to zrobiłeś, bo spałabym do południa. Co to za dziecko? 
- Moje, nieślubne. 
- Śmieszny żart. A tak serio? 
- Mój siostrzeniec. Mogłabyś przez jakieś trzy godziny się nim zająć? - piłkarz patrzy na nią oczami kota ze Shreka. Dziewczyna spogląda na chłopca, który stoi przytulając się do nogi swojego wujka. 
- Cześć. Mam na imię Weronika. A ty?- dziewczyna podaje mu rękę, na którą chłopiec spogląda niepewnie. 
- Jestem Nico- odpowiada i podaje dłoń brunetce. 
- W salonie jest Simba, owczarek niemiecki, który nie mógł doczekać się twojej wizyty. Biegnij do niego, a ja porozmawiam z wujkiem. 
Mały spogląda na wuja. Piłkarz kiwa głową i puszcza do niego oczko, a Nico wbiega do domu. 
Reus podaje Weronice torbę. 
- Tutaj są jakieś ubrania, gdyby się pobrudził. Siostra podstawiła mnie pod ścianą. Dziękuje bardzo! 
- Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze. Leć, bo się spóźnisz. 
Piłkarz całuje dziewczynę w policzek i zbiega ze schodków. Brunetka patrzy, jak blondyn wsiada do samochodu i macha mu, kiedy Reus odjeżdża. Wchodzi do domu, zamyka za sobą drzwi i idzie do salonu. 
- Nico, popracujesz ze mną trochę w ogrodzie?- Weronika pyta, a Nico uśmiecha się i kiwa głową na zgodę.
- Ale najpierw coś zjemy! Masz ochotę na naleśniki? 
Słyszy głośne przytaknięcie. Ma pewne doświadczenie z dziećmi. Dziesięcioletni brat też lubił naleśniki, gdy był w wieku Nico. Chyba każde dziecko je uwielbia. 
Po zjedzonym posiłku Weronika przebiera się i wychodzą na zewnątrz. Muszą pograbić liście w ogrodzie. Pomimo tego, że pogoda jest fantastyczna jak na tę porę roku, liście zdążyły już spaść z drzew. 
Praca idzie im powoli, ponieważ więcej w tej pracy zabawy niż obowiązku. Rzucają w siebie liśćmi, skaczą w sterty już zgrabionych liści. 
Podczas pracy w ogrodzie, Weronika słyszy, że jej telefon dzwoni. Wbiega do domu i zabiera telefon ze stołu. Wychodzi na taras, by móc pilnować Nico. Odbiera. Podczas rozmowy obserwuje Nico, kiedy on bawi się w ogrodzie z Simbą. Jest bardzo podobny do Marco. Kolor włosów i oczu. 
Musi pilnie stawić się w redakcji. Martin nie powiedział dosłownie, o co chodzi, ale dziewczyna domyśla się, że o projekt dodatku. 
Zastanawia się, co zrobić z Nico. Marco jeszcze nie wrócił, więc musi zabrać chłopca ze sobą. Postanawia zadzwonić do piłkarza, żeby powiadomić go, o zaistniałej sytuacji. Dziewczyna ma odwieźć Nico do mieszkania Marco. 
Kiedy Weronika bierze prysznic i przebiera się Nico bawi się z Simbą. 
- Możemy jechać. Chodź, Nico, ubierzemy buty- mówi dziewczyna i wyciąga dłoń w kierunku chłopca. 
- Simba nie może jechać z nami? Będzie mu smutno samemu w domu!- odpowiada blondynek, spoglądając smutno na szczeniaka. 
- Nie martw się, bardzo często już zostawał sam. Ma tutaj dużo zabawek, zresztą on lubi dużo spać, a kiedy nie ma nikogo w domu jest cicho i to mu się podoba- dziewczyna uśmiecha się do chłopca, a on odpowiada jej tym samym. Podchodzi do niej, cały czas bacznie obserwując pieska. Kiedy ubiera buty nie spuszcza z niego wzroku. Dziewczyna upewnia się, czy wszystko zabrała, podczas gdy Nico żegna się z psem. 

~*~

Nico łapie Weronikę za rękę i próbuje z każdym krokiem coraz bardziej schować się za nią. Powoli przechodzą przez redakcje, chcąc wejść do gabinetu Martina. Każda z pań, które mijają po drodze, wita ich serdecznie. 
Dziewczyna dwukrotnie stuka w drzwi, a kiedy słyszy zaproszenie, wchodzi. Martin siedzi przy ogromnym biurku, pracując przy komputerze. 
- Możesz położyć tą kawę na biurku?- pyta, a Weronika wybucha śmiechem. Martin spogląda na nią i na jego twarzy pojawia się wielki uśmiech. 
- Przepraszam, myślałem, że to sekretarka. Cieszę się, że jesteś. 
Weronika kieruje się w stronę biurka i w tej chwili Martin orientuje się, że w gabinecie znajduje się ktoś jeszcze. 
- Nie mówiłaś, że masz dziecko... 
Weronika ponownie wybucha śmiechem. 
- Bo nie mam. To Nico, siostrzeniec Marco. Marco nie mógł się nim zająć, więc mnie o to poprosił, a później zadzwoniłeś ty i nie miałam go z kim zostawić, wiec musiał przyjechać ze mną. 
- Zaraz poproszę sekretarkę, ona się nim zajmie. 
- Nie trzeba. Mógłby pracować razem z nami - sprzeciwia się dziewczyna, ponieważ domyśla się, że Nico nie będzie chciał zostać z kolejną nieznajomą osobą. 
- Uwierz mi. Tak będzie łatwiej. I dla ciebie i dla niego. 
Kiedy Nico zdążył się już poznać i zaklimatyzować z panią sekretarką, Weronika, Martin i, jak dowiedziała się wcześniej, jej nowa koleżanka z pracy Emma zasiedli przy stole w sali konferencyjnej. Emma pokazuje im stworzony przez siebie projekt, rozmawiają nad nim i poprawiają go. 
- O klubie, który opiszemy w następnym numerze, zadecydują czytelnicy na stronie internetowej. Miejmy nadzieję, że to im się spodoba. 

~*~

-Czemu musisz już jechać, Weronika?- pyta smutny Nico, kiedy Weronika ubiera buty. 
- Musisz przekonać wujka, żeby następnym razem, kiedy będzie się tobą opiekował, znowu przyjechał z tobą do mnie. Simba będzie czekał. 
- A ty? 
- Oczywiście, że tak- odpowiada i spogląda na piłkarza. Szeroko się do niej uśmiecha. Odpowiada mu tym samym. Żegna się z nimi i wychodzi z domu blondyna. Wsiada do swojego samochodu i odjeżdża. 

~*~

Piłkarz przykuca przy siostrzeńcu. 
- Nico, nie możesz powiedzieć o Weronice mamie ani babci. To będzie nasza tajemnica, dobrze?- Marco spogląda na chłopca. 
- Dobrze, wujku- odpowiada i przybija blondynowi piątkę. Reus wstaje i udaje się do kuchni. 
- Ale jak dorosnę, to się z nią ożenię. 
Marco wybucha śmiechem. 
- O nie, mały. Wujek się z nią ożeni. Jesteś za młody. 
I oboje wybuchają śmiechem. Piłkarz przerzuca sobie chłopca przez ramię, zanosi go na kanapę i zaczyna łaskotać siostrzeńca.

~*~

- Miejmy nadzieję, że Borussia pomimo przegranej w finale Ligi Mistrzów nie zrezygnuje z dalszej walki i do końca będzie walczyć ze swoim największym rywalem- Bayernem Monachium. Życzę im powodzenia w dalszej części sezonu- Martin uparł się, żeby ktoś przeczytał cały artykuł, który napisała, całej redakcji. 
- Chciałbym wznieść toast! Za naszą nową panią dziennikarkę i za nasz sukces! - odzywa się Martin, a później słychać stukot uderzających o siebie kieliszków. Z głośników zaczyna lecieć muzyka, a cała redakcja zaczyna podrygiwać w rytm muzyki.
- Szkoda, że Marco tutaj nie ma- mówi Emma, próbując przekrzyczeć hałas. 
- Nie mógł przyjść, ale życzył nam świetnej zabawy! 
Dziewczyny wzajemnie się do siebie uśmiechają. Weronika kiwa głową w kierunku drzwi, Emma rozumie, o co chodzi i idzie za nią. 
- Tutaj możemy spokojnie porozmawiać. Cieszy mnie, że to co robimy podoba się ludziom! A jeszcze bardziej to, że cię poznałam- oznajmia Weronika, a jej przyjaciółka uśmiecha się. 
- Jak myślisz, kogo wybiorą czytelnicy?- pyta Emma, biorąc łyk ze swojego kieliszka. 
- Kompletnie o tym zapomniałam. Nie mam bladego pojęcia. A ty, masz jakiś pomysł? 
- Ba, nawet sama głosowałam. I bardzo bym chciała, żeby wygrał właśnie ten klub! 
- To na jaki głosowałaś? 
- Phi! Jasne, że ci nie powiem!- i obie wybuchają śmiechem. Przez ten tydzień pilnie pracowały nad gazetką i zdążyły się w tym czasie zaprzyjaźnić. 
Na sali rozlega się głos Martina, proszący gości o uwagę. Dziewczyny podnoszą się ze swoich miejsc i udają się pod scenę. 
- Mam nadzieję, że bawicie się świetnie. Jak wiecie następny klub, do którego ma udać się Weronika, miał zostać wybrany przez czytelników. Tak też się stało. Głosowanie wygrał... 
Martin spogląda na Weronikę. Widzi na jej twarzy niepewność i zdenerwowanie. 
- Nie będę dłużej tego przeciągać, ponieważ widzę, jak bardzo denerwuje się mój nowy skarb. Weroniko, pojedziesz do Stuttgartu!