czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział szesnasty

Pisanie idzie jej szybciej niż myślała. Pomimo presji jaka na nią ciąży, idzie jej to błyskawicznie. Musi jeszcze dzisiaj wysłać artykuł Martinowi. Od kiedy pamięta, marzyła o tym, by zostać dziennikarką. A jeszcze bardziej cieszy ją fakt, iż może połączyć swoją pasję z pracą. Cieszy ją, że może pisać o sporcie, o czymś co rzeczywiście ją interesuje.
Siedzi na kanapie z laptopem na kolanach i pracuje. Simba leży na fotelu, bacznie obserwując swoją właścicielkę. Kiedy słyszy dźwięk dzwonka, zrywa się i  biegnie do drzwi.
- Jeszcze gdybyś potrafił otworzyć...- wzdycha dziewczyna i zaczyna się śmiać. Zanim zdąża wstać, gość jest już w salonie.
- Hej! Mam coś dla ciebie- mówi blondyn, uśmiecha się i podnosi przyniesioną przez siebie torbę. Dziewczyna spogląda na niego zdezorientowana.
- Jak wszedłeś?- pyta zdziwiona.
- Twój pies jest na tyle inteligentny, że potrafi przekręcić kluczyk w zamku- piłkarz odpowiada z powagą, ale kiedy widzi jeszcze bardziej niepewny wzrok Weroniki, wybucha śmiechem.- Mówiłem ci już, żebyś zamykała drzwi na kluczyk! Przyniosłem jedzenie, bo wydaje mi się, że pracujesz od rana i nie zdążyłaś jeszcze niczego zjeść.
Dziewczyna kiwa głową i podchodzi do stołu. Siadają i zaczynają jeść. Po posiłku dziewczyna zabiera naczynia, ale Marco ją zatrzymuje.
- Daj spokój, ja to posprzątam. Wracaj lepiej do pracy. Później wyprowadzę jeszcze Simbę- mówi i uśmiecha się, a dziewczyna obdarowuje go pocałunkiem w policzek. Odwraca się i wraca na kanapę, a piłkarz udaje się do kuchni.
Po kilku minutach słyszy, jak Reus nawołuje psa. 
- Za pół godziny jesteśmy spowrotem- mówi blondyn. Zapina smycz do obroży Simby i po chwili brunetka słyszy trzaśnięcie drzwi. Wraca do pracy. 
Kiedy, po dwóch godzinach, czyta skończony tekst i wysyła go do Martina, Marco i Simby jeszcze nie ma. Zaczyna się martwić. Gdyby tego było mało, zdażyło się już nieźle rozpadać. Już chce dzwonić do piłkarza, lecz słyszy, że ktoś wchodzi do domu. Słychać, jak mokre łapy pieska uderzają o podłogę. Do salonu wchodzi Marco, z którego woda ścieka strumieniami.
- Gdzie byliście tak długo?- pyta rozbawiona dziewczyna. 
- Ledwo wyszliśmy na ulicę, zaczęło lać. Chciałem wrócić, ale Simba mi uciekł. Złapałem go dopiero w parku. Weszliśmy do jakiejś kawiarni i przeczekaliśmy deszcz. Wracamy i jakieś dwie ulice stąd znowu zaczęło padać. 
- To się nazywa szczęście!- odpowiada dziewczyna i wybucha śmiechem, a piłkarz jej wtóruje. - Idź się przebrać, a ja pójdę wykąpać Simbę. Całe szczęście, że nie jest jeszcze normalnych rozmiarów! Wiesz, gdzie są ręczniki, prawda? 
Blondyn twierdząco kiwa głową. Weronika przywołuje do siebie szczeniaka i bierze go na ręce. Wchodzi z nim po schodach i udaje się do łazienki.  Kładzie psa do wanny i zaczyna go opłukiwać. Simba zaczyna merdać ogonem. Nie spodziewała się, że w ciagu tak krótkiego czasu zdąży pokochać to zwierzę. Nie potrafiłaby wyobrazić sobie teraz swojego życia tutaj bez niego. No i oczywiście bez jeszcze jednej osoby. 
- Pomóc ci może? - słyszy dziewczyna i odwraca się w kierunku drzwi. Stoi w nich piłkarz przepasany jedynie ręcznikiem. Weronika zaczyna zastanawiać się, czy on może już zorientował się, że jej zaczyna brakować tchu, kiedy widzi jego nagi tors. 
- Nie, ale możesz zejść i zrobić coś do picia, dobrze? 
- Nie ma problemu. 
Reus puszcza jej oczko i wychodzi z łazienki. Weronika wylewa płyn na sierść Simby, a on jeszcze mocniej zaczyna merdać ogonkiem. Szybko kończy kąpiel psa, zaczyna go płukać. Kiedy odkłada prysznic, pies wyskakuje z wanny i ucieka z łazienki, pozostawiając za sobą mokre ślady. Weronika rusza w pogoń za nim. Simba zatrzymuje się przed schodami, bo nie potrafi jeszcze po nich schodzić, ale znajduje przy ścianie listwę, po której zjeżdża na dół. Weronika zaczyna się śmiać i rusza w dalszy pościg za szczeniakiem. Wbiega za nim do kuchni, ale piłkarz zdążył już go złapać i się śmieje. 
- Beze mnie byś zginęła! 
- Na pewno! 
Dziewczyna bierze na swoje ręce psa i wyciera go, przyniesionym przez nią, ręcznikiem. 
Dziewczyna otwiera drzwi w kuchni, które wychodzą na taras i razem z Simbą wychodzą na zewnątrz. Weronika siada na fotelu, a pies biegnie wgłąb ogrodu. 
- Telefon!- krzyczy Reus z kuchni. 
- Mógłbyś odebrać?
Po chwili na tarasie pojawia się Marco z telefonem w ręku. 
- Martin. Chyba jest zadowolony- mówi i uśmiecha się, podając komórkę Weronice. 
Dziewczyna przykłada telefon do ucha i od razu słyszy pochwały. 
- Musisz przyjść pojutrze, ponieważ powinnaś uczestniczyć w projektowaniu całej gazetki. 
Kończą rozmowę, a Marco pojawia się z szklankami zimnego napoju. Jak na październik temperatura jest naprawdę wysoka. 

~*~

Budzi ją dzwonek do drzwi. Simba zrywa się z łóżka i zaczyna szczekać. Podbiega do drzwi, ale nie może wyjść z sypialni, ponieważ drzwi są zamknięte. Weronika wstaje, bierze Simbę na ręce i ,uprzednio sprawdzając, która jest godzina, wychodzi z pokoju. Schodzi po schodach i staje przed drzwiami. Przekręca kluczyk w zamku, pociąga za klamkę, a przed nią ukazuje się Reus wraz z małym dzieckiem. 
- Chyba cię obudziłem- mówi lekko speszony piłkarz. 
- Nie, dobrze, że to zrobiłeś, bo spałabym do południa. Co to za dziecko? 
- Moje, nieślubne. 
- Śmieszny żart. A tak serio? 
- Mój siostrzeniec. Mogłabyś przez jakieś trzy godziny się nim zająć? - piłkarz patrzy na nią oczami kota ze Shreka. Dziewczyna spogląda na chłopca, który stoi przytulając się do nogi swojego wujka. 
- Cześć. Mam na imię Weronika. A ty?- dziewczyna podaje mu rękę, na którą chłopiec spogląda niepewnie. 
- Jestem Nico- odpowiada i podaje dłoń brunetce. 
- W salonie jest Simba, owczarek niemiecki, który nie mógł doczekać się twojej wizyty. Biegnij do niego, a ja porozmawiam z wujkiem. 
Mały spogląda na wuja. Piłkarz kiwa głową i puszcza do niego oczko, a Nico wbiega do domu. 
Reus podaje Weronice torbę. 
- Tutaj są jakieś ubrania, gdyby się pobrudził. Siostra podstawiła mnie pod ścianą. Dziękuje bardzo! 
- Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze. Leć, bo się spóźnisz. 
Piłkarz całuje dziewczynę w policzek i zbiega ze schodków. Brunetka patrzy, jak blondyn wsiada do samochodu i macha mu, kiedy Reus odjeżdża. Wchodzi do domu, zamyka za sobą drzwi i idzie do salonu. 
- Nico, popracujesz ze mną trochę w ogrodzie?- Weronika pyta, a Nico uśmiecha się i kiwa głową na zgodę.
- Ale najpierw coś zjemy! Masz ochotę na naleśniki? 
Słyszy głośne przytaknięcie. Ma pewne doświadczenie z dziećmi. Dziesięcioletni brat też lubił naleśniki, gdy był w wieku Nico. Chyba każde dziecko je uwielbia. 
Po zjedzonym posiłku Weronika przebiera się i wychodzą na zewnątrz. Muszą pograbić liście w ogrodzie. Pomimo tego, że pogoda jest fantastyczna jak na tę porę roku, liście zdążyły już spaść z drzew. 
Praca idzie im powoli, ponieważ więcej w tej pracy zabawy niż obowiązku. Rzucają w siebie liśćmi, skaczą w sterty już zgrabionych liści. 
Podczas pracy w ogrodzie, Weronika słyszy, że jej telefon dzwoni. Wbiega do domu i zabiera telefon ze stołu. Wychodzi na taras, by móc pilnować Nico. Odbiera. Podczas rozmowy obserwuje Nico, kiedy on bawi się w ogrodzie z Simbą. Jest bardzo podobny do Marco. Kolor włosów i oczu. 
Musi pilnie stawić się w redakcji. Martin nie powiedział dosłownie, o co chodzi, ale dziewczyna domyśla się, że o projekt dodatku. 
Zastanawia się, co zrobić z Nico. Marco jeszcze nie wrócił, więc musi zabrać chłopca ze sobą. Postanawia zadzwonić do piłkarza, żeby powiadomić go, o zaistniałej sytuacji. Dziewczyna ma odwieźć Nico do mieszkania Marco. 
Kiedy Weronika bierze prysznic i przebiera się Nico bawi się z Simbą. 
- Możemy jechać. Chodź, Nico, ubierzemy buty- mówi dziewczyna i wyciąga dłoń w kierunku chłopca. 
- Simba nie może jechać z nami? Będzie mu smutno samemu w domu!- odpowiada blondynek, spoglądając smutno na szczeniaka. 
- Nie martw się, bardzo często już zostawał sam. Ma tutaj dużo zabawek, zresztą on lubi dużo spać, a kiedy nie ma nikogo w domu jest cicho i to mu się podoba- dziewczyna uśmiecha się do chłopca, a on odpowiada jej tym samym. Podchodzi do niej, cały czas bacznie obserwując pieska. Kiedy ubiera buty nie spuszcza z niego wzroku. Dziewczyna upewnia się, czy wszystko zabrała, podczas gdy Nico żegna się z psem. 

~*~

Nico łapie Weronikę za rękę i próbuje z każdym krokiem coraz bardziej schować się za nią. Powoli przechodzą przez redakcje, chcąc wejść do gabinetu Martina. Każda z pań, które mijają po drodze, wita ich serdecznie. 
Dziewczyna dwukrotnie stuka w drzwi, a kiedy słyszy zaproszenie, wchodzi. Martin siedzi przy ogromnym biurku, pracując przy komputerze. 
- Możesz położyć tą kawę na biurku?- pyta, a Weronika wybucha śmiechem. Martin spogląda na nią i na jego twarzy pojawia się wielki uśmiech. 
- Przepraszam, myślałem, że to sekretarka. Cieszę się, że jesteś. 
Weronika kieruje się w stronę biurka i w tej chwili Martin orientuje się, że w gabinecie znajduje się ktoś jeszcze. 
- Nie mówiłaś, że masz dziecko... 
Weronika ponownie wybucha śmiechem. 
- Bo nie mam. To Nico, siostrzeniec Marco. Marco nie mógł się nim zająć, więc mnie o to poprosił, a później zadzwoniłeś ty i nie miałam go z kim zostawić, wiec musiał przyjechać ze mną. 
- Zaraz poproszę sekretarkę, ona się nim zajmie. 
- Nie trzeba. Mógłby pracować razem z nami - sprzeciwia się dziewczyna, ponieważ domyśla się, że Nico nie będzie chciał zostać z kolejną nieznajomą osobą. 
- Uwierz mi. Tak będzie łatwiej. I dla ciebie i dla niego. 
Kiedy Nico zdążył się już poznać i zaklimatyzować z panią sekretarką, Weronika, Martin i, jak dowiedziała się wcześniej, jej nowa koleżanka z pracy Emma zasiedli przy stole w sali konferencyjnej. Emma pokazuje im stworzony przez siebie projekt, rozmawiają nad nim i poprawiają go. 
- O klubie, który opiszemy w następnym numerze, zadecydują czytelnicy na stronie internetowej. Miejmy nadzieję, że to im się spodoba. 

~*~

-Czemu musisz już jechać, Weronika?- pyta smutny Nico, kiedy Weronika ubiera buty. 
- Musisz przekonać wujka, żeby następnym razem, kiedy będzie się tobą opiekował, znowu przyjechał z tobą do mnie. Simba będzie czekał. 
- A ty? 
- Oczywiście, że tak- odpowiada i spogląda na piłkarza. Szeroko się do niej uśmiecha. Odpowiada mu tym samym. Żegna się z nimi i wychodzi z domu blondyna. Wsiada do swojego samochodu i odjeżdża. 

~*~

Piłkarz przykuca przy siostrzeńcu. 
- Nico, nie możesz powiedzieć o Weronice mamie ani babci. To będzie nasza tajemnica, dobrze?- Marco spogląda na chłopca. 
- Dobrze, wujku- odpowiada i przybija blondynowi piątkę. Reus wstaje i udaje się do kuchni. 
- Ale jak dorosnę, to się z nią ożenię. 
Marco wybucha śmiechem. 
- O nie, mały. Wujek się z nią ożeni. Jesteś za młody. 
I oboje wybuchają śmiechem. Piłkarz przerzuca sobie chłopca przez ramię, zanosi go na kanapę i zaczyna łaskotać siostrzeńca.

~*~

- Miejmy nadzieję, że Borussia pomimo przegranej w finale Ligi Mistrzów nie zrezygnuje z dalszej walki i do końca będzie walczyć ze swoim największym rywalem- Bayernem Monachium. Życzę im powodzenia w dalszej części sezonu- Martin uparł się, żeby ktoś przeczytał cały artykuł, który napisała, całej redakcji. 
- Chciałbym wznieść toast! Za naszą nową panią dziennikarkę i za nasz sukces! - odzywa się Martin, a później słychać stukot uderzających o siebie kieliszków. Z głośników zaczyna lecieć muzyka, a cała redakcja zaczyna podrygiwać w rytm muzyki.
- Szkoda, że Marco tutaj nie ma- mówi Emma, próbując przekrzyczeć hałas. 
- Nie mógł przyjść, ale życzył nam świetnej zabawy! 
Dziewczyny wzajemnie się do siebie uśmiechają. Weronika kiwa głową w kierunku drzwi, Emma rozumie, o co chodzi i idzie za nią. 
- Tutaj możemy spokojnie porozmawiać. Cieszy mnie, że to co robimy podoba się ludziom! A jeszcze bardziej to, że cię poznałam- oznajmia Weronika, a jej przyjaciółka uśmiecha się. 
- Jak myślisz, kogo wybiorą czytelnicy?- pyta Emma, biorąc łyk ze swojego kieliszka. 
- Kompletnie o tym zapomniałam. Nie mam bladego pojęcia. A ty, masz jakiś pomysł? 
- Ba, nawet sama głosowałam. I bardzo bym chciała, żeby wygrał właśnie ten klub! 
- To na jaki głosowałaś? 
- Phi! Jasne, że ci nie powiem!- i obie wybuchają śmiechem. Przez ten tydzień pilnie pracowały nad gazetką i zdążyły się w tym czasie zaprzyjaźnić. 
Na sali rozlega się głos Martina, proszący gości o uwagę. Dziewczyny podnoszą się ze swoich miejsc i udają się pod scenę. 
- Mam nadzieję, że bawicie się świetnie. Jak wiecie następny klub, do którego ma udać się Weronika, miał zostać wybrany przez czytelników. Tak też się stało. Głosowanie wygrał... 
Martin spogląda na Weronikę. Widzi na jej twarzy niepewność i zdenerwowanie. 
- Nie będę dłużej tego przeciągać, ponieważ widzę, jak bardzo denerwuje się mój nowy skarb. Weroniko, pojedziesz do Stuttgartu! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz