środa, 19 lutego 2014

Rozdział dziesiąty

-Co ja ?
- Lubisz mnie ?- zadaje pytanie, ale nie dostaje odpowiedzi.
-Napijesz się czegoś ?- pytam, wstając z kanapy.
-Poproszę kawę.
Wchodzę do kuchni. Nalewam wodę do ekspresu, sypię kawę. W czasie kiedy kawa się parzy, na talerzyku układam ciasteczka i herbatniki. Do kuchni wbiega Simba i zaczyna biegać po pomieszczeniu. Ktoś staje za mną i zerka mi przez ramię. Zmysły szaleją, serce szybciej bije, przyśpiesza oddech. Jego zapach przyjemnie drażni moje nozdrza.
- Co robisz? – pyta, głosem wyrywając mnie z krainy marzeń.
-Kawę dla naszej dwójki- odpowiadam. Marco opiera się o blat.
- Czemu nie odpowiedziałaś na moje pytanie?
Spoglądam na niego. Nasze spojrzenia się krzyżują. Wygląda jak mały chłopczyk, któremu mama nie chciała kupić zabawki. Zaczynam się śmiać.
-A czy gdybym cię nie lubiła, byłbyś teraz w moim domu?
Wracam do poprzedniej czynności.
-Mówiłaś, że piszesz jakiś artykuł i potrzebujesz spokoju… Znalazłaś pracę ?
-To nic potwierdzonego. Nie chcę zapeszać.
Zauważam, że kawa jest już gotowa. Wyciągam filiżanki z szafki nad moją głową i nalewam do niej gorącego napoju.
-Proszę – mówię i podaję Marco filiżankę.
-Dziękuję… Moi rodzice mają domek pod Oberstdorfem. Góry, piękne krajobrazy, cisza, spokój. Pojechalibyśmy tam na dwa dni.
-A treningi ?
- Trener dał nam dwa dni wolnego. Ja odpocznę od Dortmundu,a ty napiszesz ten artykuł…
- I pojechalibyśmy sami ?
- Rozmawiałem z Robertem, powiedział, że z miłą chęcią pojadą z nami. To co ty na to ?
-A mogę się nie zgodzić ?
-Nie masz takiej możliwości.
-Dobrze. To kiedy jedziemy ?
- Jutro rano.
-Co zrobimy z Simbą ?
- Weźmiemy go ze sobą – odpowiada, pociąga łyk gorącej kawy. Przechodzimy do salonu i rozsiadamy na kanapie. Przy komedii śmiejemy się, rozmawiamy. Około dwudziestej pierwszej Marco jedzie do siebie. Biorę długą kąpiel, wstępnie się pakuję i kładę do łóżka. Zaczytana w kryminał słyszę jakiś chrobot. Ktoś skrobie w dolną część drzwi. Chyba wiem kto to. Otwieram drzwi i biorę na ręce Simbę.
-Chodź, będziesz spał ze mną – mówię do zwierzęcia. Kładę się z nim do łóżka i zasypiam.

Budzi mnie dzwonek do drzwi. Oboje z Simbą zrywamy się z łóżka. Szybko zbiegam po schodach, mało co nie potykając się o Simbę. W przedpokoju spoglądam na zegarek. Kogo niesie o tej porze ?
-Hej! Jeszcze nie gotowa? -kiwam przecząco głową. -Jak się domyślam, śniadania tez jeszcze nie jadłaś? Leć na górę się ubrać, a ja zrobię jakieś kanapki.
Wbiegam po schodach i wchodzę do sypialni. Zapomniałam włączyć budzik i zaspałam. Wrzucam szybko ciuchy do torby. Wyciągam ubrania z szafy i wchodzę do łazienki. Robię lekki makijaż i zakładam ciemne rurki i jeansową koszulę.
Schodzę do kuchni.
-Zjesz w samochodzie, bo nie mamy za dużo czasu- mówi, wręczając mi pojemnik z kanapkami i jednocześnie biorąc torbę. Woła Simbę, który od razu przybiega do blondyna i wychodzi z nim z domu. Biorę kurtkę, torebkę ,laptopa i  zamykam drzwi domu. Wsiadam do samochodu od strony pasażera i wyjeżdżamy z Dortmundu. Staram się nie zasypiać, ale to silniejsze ode mnie i po godzinie jazdy już zasypiam.
Budzę się na łóżku w nie-swojej sypialni. Została urządzona ze smakiem. Duże, dwuosobowe łóżko doskonale pasuje do pomalowanych na beżowo ścian pomieszczenia. Wstaję i podchodzę do okna. Witaj, Obestdorfie. Przede mną rozciągają się piękne krajobrazy. Gdzie reszta ? Wychodzę z pokoju i rozglądam się dookoła. Dostrzegam schody i ruszam w ich kierunku, cały czas podziwiając uroki tego domku. Powoli schodzę po drewnianych schodach, rozglądając się i szukając kogoś. Żadnej żywej duszy. Rozglądam się po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Został urządzony w podobnym stylu jak sypialnia. Kominek, który znajduje się tutaj jest już raczej dość stary. Zauważam kuchnię i czuję pragnienie. Wchodzę do niej i do szklanki nalewam sobie wodę mineralną.
- Jak się spało ,śpiochu?- słyszę głos Marco zza pleców i odwracam się . Stoi w drzwiach, odziany jedynie w ręcznik, który trzyma się jedynie na biodrach, ukazując tym samym dość ładnie wyrzeźbiony brzuch.
-Całkiem dobrze. Możesz powiedzieć mi jak znalazłam się w tym łóżku ?
- Zaniosłem cię. Nie miałem z tym problemów, bo jesteś lekka jak piórko. Nie masz przypadkiem jakieś niedowagi ? –odpowiada, wyciągając z lodówki butelkę napoju chmielnego i wyciąga ją w moją stronę.- Chcesz ?
-Nie, dziękuję. I nie, nie mam żadnej niedowagi. Nie musisz się martwić, wszystko jest w jak najlepszym porządku – mówię i wychodzę z kuchni. Siadam na kanapie w salonie. – A gdzie Ania i Robert?
- Poszli na spacer. Za chwilę powinni wrócić – krzyczy z kuchni. Wstaję z kanapy i ruszam w stronę schodów. Dom robi wrażenie. Jest nieduży, przytulny, dobrze urządzony. Trzeba zabrać się za ten głupi artykuł. Wchodzę po schodach i odnajduję pokój, w którym się obudziłam. Przy szafie znajduję torbę z laptopem. Wyciągam go i kładę się z nim na łóżku. Czekam aż się włączy i otwieram Worda. Ktoś puka do drzwi.
-Proszę – mówię, drzwi się otwierają i do pokoju wchodzi Marco, a za nim wbiega Simba. Ma na sobie czarny T’shirt z krótkim rękawkiem i jeansy. Simba wskakuje na łóżko i kładzie się obok mnie. Zaczynam go głaskać.
- Ania i Robert już wrócił. Później robimy grilla. Mam nadzieję, że dołączysz do nas i napijesz się z nami !
-Co do tego ostatniego to muszę się porządnie zastanowić …
-Ale czemu ? Masz słabą główkę? – śmieje się. Chwytam za poduszkę i rzucam nią w kierunku Marco, ale on robi unik i poduszka ląduje na podłodze. Simba w tym czasie zeskakuje z łóżka i wybiega z pokoju. -Jak skończysz, zejdź do nas – mówi i wychodzi z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Sięgam po torebkę i wyciągam z niej wizytówkę Martina. „Podaj mi swoje nazwisko, a powiem ci czym się interesujesz”…  Tępo wpatruję się w wizytówkę, a później w ścianę, szukając inspiracji.
Znowu ktoś puka i wchodzi.
-Hej – mówi Ania. Podnoszę się z łóżka i całujemy się w policzek na powitanie.
- Proszę, pomóż mi ! Kiedy byłam z Marco i przyjaciółką na kręglach poznałam Martina. Jest naczelnym jakieś gazety i zaproponował mi pracę. Mówiłam ci już, że skończyłam studia dziennikarskie. Mam napisać artykuł, na wybrany przeze mnie temat, żeby ostatecznie dostać tą pracę.
- I problem w tym, że nie wiesz na jaki temat napisać ? – pyta. Twierdząco kiwam głową. –Daj tą wizytówkę .
Podaję wizytówkę Anii, a ona rzuca okiem na nią.
- Znasz go ? – zadaję pytanie, kiedy widzę, że Ania uśmiecha się szeroko.
-Byłam kiedyś na jakieś imprezie z Robertem i tam go spotkałam. Zaczęliśmy rozmawiać o zdrowym odżywianiu się. Podobno bardzo się tym interesuje… Więc myślę, że o tym powinnaś napisać – opowiada Ania.
- Mogłabyś mi pomóc ?
- Pewnie. Ja będę ci opowiadała, a ty to jakoś ładnie to opisz…
Po godzinie opowiadania i pisania, kończymy. Razem czytamy efekt końcowy naszej pracy, po czym wysyłam artykuł na adres e-mail, który znajduje się na wizytówce. Zrobiło się już ciemno, więc biorę ciepły sweter i schodzimy na taras, gdzie siedzą już Marco i Robert. Ania siada na kolanach Roberta, a ja na wolnym krześle. Wyobrażam sobie, jak ja i Marco jesteśmy na miejscach Anii i Roberta. Jak się całujemy …
-Halo !
Podskakuję na krześle. Marco macha mi dłonią przed nosem.
-Przepraszam… Zamyśliłam się.
-Chcesz kiełbaskę ? – pyta .
-Nie, dziękuję.
- Powinnaś coś zjeść. Ważysz mniej niż najlżejsze piórko!
- Nie przesadzaj! Jem tyle ile powinnam – mówię i kładę rękę na kolanie Marco. Ale natychmiast zdaję sobie sprawę z tego i odsuwam rękę. Miło spędzamy czas. Daję skusić się na jedną lampkę wina.
Lewandowscy mówią, że są zmęczeni po czym wchodzą domu. Noc jest zimna. Wino trochę mnie rozgrzało, ale nadal odczuwam zimno. Marco wchodzi do domu, ale po chwili znowu wychodzi z kocem. Podaje mi go, okrywam się kocem. Oboje milczymy. Podobno, kiedy dwie osoby mogą milczeć w swoim towarzystwie i czuć się z tym swobodnie, to znaczy, że wytworzyła się między nimi szczególna więź. Czy tylko ta szczególna więź to coś więcej niż przyjaźń ?
-Ja też już pójdę się położyć – wstaję i wchodzę do domu.
Ubieram pidżamę i kładę się do łóżka. Nawet nie zdaję sobie sprawy, kiedy zasypiam. 

1 komentarz:

  1. Musiałaś ich wysłać akurat pod Oberstdorf? Ja sobie myślę: "jakie piękne widoki, huh? Jedźcie na skocznię, może Niemcy będą mieli trening!" i tak do końca rozdziału... XD Widzę, że z tych dwóch pań to będą raczej dobre przyjaciółki. A Marco jak zwykle słooooooooodki ;3
    czekam na next ;)
    buziaki ;*******

    OdpowiedzUsuń