wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział jedenasty

Biegnę przed siebie, ile sił w nogach. Uciekam przed jakimś mężczyzną. Dogania mnie i powala na ziemię.
-Teraz jesteś tylko moja! – szepcze wprost do mojego ucha. Zaczynam krzyczeć, lecz nikt nie przybiega mi na pomoc. Jego dłonie przesuwają się po moich plecach ku spodniom. Krzyczę jeszcze głośniej. Zamyka mi usta pocałunkiem, wpychając do nich na siłę swój język.
Budzę się z krzykiem. Podnoszę się, oddychając szybko. Po moich policzkach zaczynają spływać łzy. To sen. Zły sen. Próbuję się uspokoić. Do pokoju wpada Marco.
- Co się stało ? – pyta, podbiegając do mnie. Przytula mnie, uspokaja, odgarniając włosy z czoła. Przez kilka minut tkwię w jego uścisku, w którym czuję się bezpiecznie. Opowiadam mu o śnie, on cały czas mówi, że to tylko koszmar. Kiedy ma zamiar wychodzić, pytam :
- Może zostaniesz? Będę czuć się bezpieczniej..
Przytakuje, podchodzi do łóżka i kładzie się koło mnie. Obejmuje, a ja kładę głowę na jego torsie. Pewna, że nic mi nie grozi, zasypiam.

-*-

Budzi go Ania. Słyszała jakieś krzyki. Wstaje i idzie do pokoju Marco. Jednak nie zastaje go tam. Wraca do żony. Razem wychodzą z pokoju i ruszają w stronę pokoju Weroniki. Cicho otwierają drzwi i zaglądają do środka.
- O kurcze !
- Mówił, że zamierza jej wyznać miłość  …
- Jak to ?
- Nie mów, że nie zauważyłaś, że się zakochał !
- Coś przeczuwałam… Dobra, chodź – Ania zamyka drzwi. 
- Jakie krzyki słyszałaś ? – przypomina sobie Robert.                                    
- Chyba mi się wydawało… To wszystko przez te twoje horrory ! – składa namiętny pocałunek na ustach męża. Wracają do swojego pokoju.

-*-

Otwieram oczy. Powoli. I widzę go, leży obok. Ma zamknięte oczy. Jeszcze śpi. Wygląda tak słodko. Szkoda, że nigdy nie będzie mój. Przyśnił mi się tej nocy. Spoglądam na jego wargi. Tak bardzo chciałabym o teraz pocałować. Nie. Próbuję podnieść się, ale budzę wtedy Marco. 
- Dzień dobry – mówi, podnosząc się na łokciach i zaczesując włosy do tyłu. – Koszmary wróciły ?
- Nie – odpowiadam z uśmiechem.
- Chodź, zrobimy Lewandowskim śniadanie.
- Ale gotowanie nie jest moją dobrą stroną.
- Pomożesz mi !
Wstaje i wyciąga w moją stronę rękę. Łapię za nią i Marco prowadzi mnie przez korytarz. Schodzimy po schodach i wchodzimy do kuchni. Uśmiech nie schodzi z mojej twarzy. Ten sen. Ten koszmar. To było coś strasznego. Ale po części jestem z niego zadowolona. Mogłam zasnąć u boku Marco.
Stojąc, oparta o blat, przyglądam się blondynowi, który przygotowuje naleśniki.
- Jak ty to robisz? – pytam, kiedy Marco smażąc naleśniki, podrzuca je i łapie na patelnię.
-Chodź, pokażę ci – gestem ręki zaprasza mnie do podejścia bliżej. Staję przed kuchenką, nalewam ciasta na patelnię i czekam aż trochę się upiecze.
- No i jak ty to robisz ?
- Złap uchwyt- mówi, po czym staje za mną. Czuję te przysłowiowe motylki w brzuchu. Łapie za moją rękę, która niepewnie trzyma patelnię i razem podrzucamy naleśnik do góry, po czym ląduje z powrotem na patelni. – Widzisz ? To nie takie trudne spróbuj sama.
Robię dokładnie to samo, jednak mój naleśnik ląduje na podłodze.
- Nic mi się nie udaje…
- Musisz trochę poćwiczyć! – krzepiąco klepie mnie po ramieniu. – Może ja dokończę smażenie, a ty nakryj do stołu?
Kiwam głową. Po kilkunastu pytaniach gdzie wszystko się znajduje, rozkładam talerze i kubki. Następnie wracam do kuchni, gdzie na jednym z blatów stoi stos naleśników. Robimy jeszcze kilka kanapek, śmiejąc się i karmiąc się nawzajem.
- Auuuu ! Ugryzłaś mnie w palec !
- Tylko dlatego, że nie chciałeś dać mi tej kanapki ! – mówię, nie mogąc przestać się śmiać. Słysząc Anię i Roberta, schodzących po schodach, zabieramy jedzenie i zanosimy je do jadalni. Witam się z Lewandowskimi pocałunkiem w policzek i siadamy do stołu. Zjadam dwa naleśniki i czuję, jakbym za chwilę miała pęknąć. Dopijam do końca kawę i pytam :
- Co dzisiaj robimy ?
- Razem z Robertem postanowiliśmy wypożyczyć rowery i przejechać się po okolicy. Może pojedziecie z nami? – odpowiada Ania. Spoglądam na Marco, a on kiwa głową, że to ja mam podjąć decyzję.
- Wolałabym nie. Niby świeci słońce, ale temperatura jest dość niska. Nie chcę się przeziębić. Więc wy jedźcie, a ja zostanę w domu.
- A ty, Marco ? – pyta Robert.
- Też zostanę w domu. Zresztą skoro nie chcesz jechać, gdzieś cię zabiorę – zwraca się do mnie, puszczając oczko.
Dziękuję za śniadanie, odnoszę naczynia do zlewu i wchodzę po schodach na górę. Przemierzam korytarz i wchodzę do pokoju. Rzucam się na łóżko. Jego mina, kiedy niechcąco ugryzłam go w palec, to dziwne uczucie, kiedy jest obok. Czułam już to kiedyś. Ale wtedy się zawiodłam i nie jestem teraz gotowa na związek.
Słyszę pukanie do drzwi. Podnoszę się z łóżka i po moim „Proszę”, Marco wchodzi do pokoju.
- Jedziemy ?
- Gdzie ?
- Zobaczysz! Chodź – biorę polar, kurtkę i schodzę do salonu. Lewandowscy także są gotowi do swojego wyjazdu. Żegnamy się z nimi i wsiadamy do Range Rovera Reusa.
-Powiedz, gdzie jedziemy…
- Wspominałaś, że lubisz oglądać skoki narciarskie, więc jedziemy na skocznie. Mam nadzieję, że skoczkowie niemieccy będą mieli jakiś trening – odpowiada, cały czas patrząc na drogę.
- Czyli nie jesteś pewien tego, że mają tam akurat jakieś treningi ? – przecząco kiwa głową.
Siadamy na krzesełkach, tak aby móc oglądać skoki niemieckich reprezentantów. Udało się, mają dzisiaj trening.  
Podchodzi do nas Andreas Wellinger, który prosi o zdjęcie z Marco.
- Będę mógł się pochwalić bratu zdjęciem z tobą. Razem oglądamy mecze Borussi.
Biorę telefon skoczka i robię im zdjęcie. Nawiązujemy kontakt, rozmowa klei nam się bardzo dobrze. Po pewnym czasie dołączają do nas Kraus i Freund, i także dołączają się do rozmowy.
- Wpadnijcie na jakiś nasz mecz – mówi Marco, kiedy żegnamy się z skoczkami. Nigdy nie pomyślałabym, że mają tyle poczucia humoru i, że są tak otwarci na ludzi. Kiedy wracamy do samochodu, który zostawiliśmy dość daleko od skoczni, Marco zatrzymuje się.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham ?
- Chciałem zrobić już to dawno temu, jednak nie miałem tyle odwagi, a teraz czuję, że to najwyższy czas. Ja…
Przerywa mu Get it started. Mój telefon. 

1 komentarz:

  1. Skoczkowie... skradli... cały.... rozdział <3333 Kocham Cię ;*****
    A Marco jest zajebisty i jego też kocham <333 Wszystko kocham XD
    czekam na next ;)
    buziaki ;*****
    p.s. czemu mi nie powiedziałaś, że dodałaś rozdział?
    p.s.2. mam nadzieję, że wzięła numery od Niemców ;33

    OdpowiedzUsuń